Szczerze mówiąc, to odkąd jestem uziemiona w domu straciłam jakoś poczucie czasu.
Mówię uziemiona, oczywiście przede wszystkim dla własnego dobra, co nie zmienia faktu, że raczej z trudem przychodzi mi określenie dnia tygodnia.
Pamiętam jak kilka dni temu siedziałam w pracy, przy komputerze i dowiedziałam się o pierwszym zakażonym pacjencie. Nie wiem w sumie co i o czym wtedy myślałam, ale na pewno nie o rozprzestrzenieniu się tego dziadostwa w tak szybkim tempie. Jestem raczej osobą wrażliwą i bardzo takie rzeczy przeżywam, niestety. Dlatego informacja o tym raczej nie pomaga mi w normalnym funkcjonowaniu. Ale o jakiej normalności mówimy w momencie, kiedy moje codziennie spacery odbywają się między kuchnią a łazienką?
Już od tygodnia pracuje zdalnie i tak naprawdę moim ogromnym marzeniem jest wstać o 5:30 w najbliższy poniedziałek, wsiąść w pociąg i jechać do pracy. Niestety na ten moment muszę zadowolić się swoim komputerem i łóżkiem, które od kilku dni robi za moje biurko, krzesło i wszystko inne. Mówię niestety, bo jest mi to okropnie na rękę. Nie na rękę prawie tak samo jak jakakolwiek próba zrobienia zakupów, bo przecież podczas tak długich spacerów człowiek traci tyle energii! Robię to jak najrzadziej. Nie przepadam za widokiem starszych ludzi w maskach, które swoje przeznaczenie mają raczej w celach roboczych a nie w medycznych, ale kto by się nad tym zastanawiał. No chyba, że od razu po szybkich zakupach wracają do malowania ścian w mieszkaniu - to zmienia postać rzeczy.
Tak jak pisałam wyżej, jestem dość wrażliwa. Wydaje mi się, że często przeżywam wszystko 100 razy bardziej niż inni. Dlatego wchodząc gdziekolwiek nie mogę się przyzwyczaić do taśmy na podłodze, która wydziela metrowy odstęp od lady. Naprawdę ciężko jest się z dnia na dzień przestawić na zupełnie inny tryb życia.
W całej tej dziwnej i dynamicznej sytuacji nie bardzo jestem w stanie się odnaleźć..
Rozmowy ze znajomymi przez internet, zakupy przez internet, msze przez internet. Tak teraz myślę, jak będą wyglądały święta Wielkanocne? Bo jak z tego można zrobić transmisję?
Mam nadzieję i mocno w to wierzę, że jeszcze chwile, jeszcze trochę i będzie po wszystkim. Oby tak było. Od całej tej sytuacji idzie zwariować.
Świetny, mocny tekst. Szczery. Nazwała Pani moje odczucia... "Transmisja ze wszystkiego"... Niech to potrwa jak najkrócej.
OdpowiedzUsuńWe Włoszech popularna jest akcja, która polega na przesyłaniu słów pocieszenia: "wszystko będzie dobrze - andra tutto bene". Może to jest najważniejsze - wspierać się nawzajem, żeby dotrwać do tego poniedziałku z pobudką o 5.30?
Wspierać się wzajemnie to jedno, musimy też pamiętać o racjonalnym myśleniu i odpowiedzialności za to, co robimy :)
OdpowiedzUsuń